19 lutego 2014

Fraserburgh - miasteczko moich marzeń

FRASERBURGH
 
Jest to małe miasteczko we wschodniej Szkocji w Aberdeenshire. Położone 64km na północ od Aberdeen. W Fraserburgh znajduje się największy port połowu skorupiaków. W 2008 roku wyłowiono blisko 12000 ton skorupiaków. Populacja w tym mieście nie jest jakaś zawrotna, można szacować iż na tą chwilę żyje tak około 12,500 ludzi, czyli nawet mniej niż w naszym teraźniejszym Emerald.
 
 

 
 
 
Miasteczko Fraserburgh wzięło swą nazwę od "Burgh of Fraser" gdzie Fraser to nazwisko, czyli miasteczko Fraserów, którzy kupili tutejsze ziemie w 1504 roku. W 1570 rodzina Fraserów wybudowała tutaj zamek "Fraserburgh Castle" przy Kinnaird's Head, w ciągu kolejnego roku dobudowano również kościół. Obszar na którym się osiedlili Fraserowie znany był pod nazwą "Faithlie". Od 1590 roku zaczął rozwijać się tutaj mały port. W 1592 przemianowano nazwę miasta na "Fraserburgh" dzięki Królowi Jakubowi VI. Sir Alexander Fraser otrzymał pozwolenie aby udoskonalić i zarządzać tą okolicą jako Lord Saltoun. Tytuł ten nadal istnieje i jest w posiadaniu Flory Fraser, dwudziestej Lady Saltoun oraz głowy tej rodziny. Królewskie rozporządzenie pozwoliło również na budowę szkoły średniej oraz uniwersytetu. Lady Saltoun nadal posiada przywilej mianowania rektora, dyrektora oraz wszystkich profesorów na danej uczelni. Dzięki dotacji z Parlamentu Szkockiego pierwszą szkołę wzniesiono w 1595 roku, a dwa lata później powstało Zgromadzenie Ogólne Kościoła Szkocji.
 
Fraserburgh Castle jako pierwsza latarnia morska
 
Poniżej widać pozostałości ze starego zamku Fraserburgh Castle, gdzie mieściła się winiarnia.


 
W 1787 roku Fraserburgh Castle przekształcono w Kinnaird Head Lighthouse, czyli w pierwszą Szkocką latarnię lądową. W 1803 roku pobliski kościół został powiększony aby mógł pomieścić około 1000 osób. Zaobserwowano wzrost populacji wraz z pojawieniem się większej ilości prac sezonowych. W 1780 roku było 2000 osób mieszkających w tej okolicy, z czego 1000 mieszkało w ścisłym centrum. Tutejszy port przeżywał rozkwit w latach 1807-1840, do tego czasu do portu zawijało 8 statków z ładownością 45-155 ton oraz 220 mniejszych łodzi do połowu śledzi.
 


 
 
W 1865 otwarto dworzec kolejowy, pociągi kursowały do Aberdeen i St. Combs. Jednka niewiele później bo w 1965 roku dworzec zamknięto w ramach cieć budżetowych, choć pociągi towarowe nadal kursowały aż do 1979. Po tym roku stacja została przebudowana.
 
 
 
 
 
Dzisiaj miasteczko pachnie głównie rybkami i nie z powodu tych wszystkich łodzi i kutrów rybackich, znajduje się tu kilka wielkich przetwórni rybnych, gdzie obok szkotów pracuje tu mnóstwo Polaków. Są tam rybki wędzone, mrożone no wszystkie możliwe kategorie i możliwości ich pakowania. Największy ruch w biznesie jest oczywiście przed Świętami Bożego Narodzenia, około września aż do połowy grudnia, kiedy pakuje się i wysyła ogromne ilości ryb do wszystkich sklepów w Wielkiej Brytanii.
 

Główna ulica w Fraserburgh ze sklepami












 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
Tutejsza szara zabudowa, ale zieleń niczego sobie :)

Jeden z piękniejszych domów jakie widziałam


Lokalna biblioteka

 
Samo miasteczko jest bardzo przyjazne, Szkoci są bardzo głośni i nie przejmują się gdy rozmawiają z kimś po drugiej stronie ulicy a obok nich przejeżdżają samochody, mnie najbardziej zachwyca tamtejsza zabudowa, jest wg. mnie piękna. Dla innych pewnie jest nijaka i szara, faktycznie jest szara i każdy dom wygląda jak ten stojący obok, ale to taki urok. Do tego nisko osadzone okna przez które widać całe toczące się wewnątrz życie :)
W Fraserburgh są dwa muzea, jedno o Muzeum Latarni Morskich w Szkocji, a drugie to taki jakby skansen, czyli Muzeum Dziedzictwa Narodowego a dokładnie tej okolicy.
Port powala od pierwszych chwil, w okolichach października, listopada, grudnia i stycznia zaczyna tu strasznie wiać, fale są ogromne wiec trzeba uważać gdy się idzie do portu, do tego trzeba również uważać gdy się idzie gdziekolwiek np. do pracy ponieważ w ciągu dnia potrafi na prawdę mocno wiać i może nas troszkę popchnąć w nie tą stronę co trzeba.
Szkoci się śmieją, że a przełomie roku wieje tak mocno, że muszą niekiedy szukać swoich kubłów po śmieciach na końcach wielu ulic :)
 
W Fraserburg wszędzie dojdziemy na piechotę, są tu dwa bardzo dobrze znane wszystkim sklepy "LIDL" i "TESCO", gdzie w Tesco można znaleźć kilka półek z polskimi produktami.
Obok nich jest fantastyczny sklep ARGOS, w którym można kupić chyba wszystko do naszego domu. W mieście jest sporo komisów z samochodami za grosze. Niedaleko sklepów jest plaża i piękne wydmy oraz pole golfowe, a pomiędzy sklepami i centrum miasta mieszczą się boiska sportowe. Każdy znajdzie coś dla siebie, miejscowość jest godna polecenia do zostania na parę dni i odpoczęcia w zupełnie innym klimacie.
Transport w miasteczku jest nienajgorszy, polecam własne nogi :) i samochód, a gdzieś dalej to świetnie kursują autobusy. Jest ich kilka więc dojedziemy wszędzie.
 
 


 
 
Ja osobiście się zakochałam w tym miasteczku, jedyny mankament to może zbyt duża ilość naszych rodaków, którzy bardzo się rzucają w oczy :) No cóż, na to się niewiele poradzi, nie od dziś wiadomo iż na Wyspach jest wielu Polaków.
Polecam Fraserburgh, jest to fantastyczne miejsce z piękną plażą i super muzeami :)
 
 

3 komentarze:

  1. Ten domek, który Ci się podoba Dominiko jest przepiękny. W ogóle całe miasteczko rewelacja. Pozazdrościć tym Polakom którzy tam mieszkają. Faktycznie wielu ludziom taka architektura wyda się pewnie smutna , wszędzie tak szaro, ale mnie o wiele bardziej się podoba od naszych polskich budynków które w ostatnich czasach zwykło się malować na jaskrawe kolory. Może i takie budynki sprawiają że miasto jest kolorowe i wesołe ale dla mnie zupełnie traci urok gdyż staje się bardzo nowoczesne. W Wielkiej Brytanii ludzie starają się zachować wszystko takie jakie było dawniej , oni bardzo chronią zabytki. I to bardzo mi się podoba :)
    Ewa

    OdpowiedzUsuń
  2. Rzeczywiście przepiękne miasteczko. Szare domy mi nie przeszkadzają, wolę takie, niż kolorowe, coraz więcej ich teraz w Polsce. Najgorsze są te jaskrawe. Nie ma to jak wiekowy, tajemniczy dom z historią, takie podobają mi się najbardziej ;)
    Bardzo dużo dowiedziałam się z tego postu, prawdę mówiąc dopiero niedawno dowiedziałam się o istnieniu tego miasteczka. Skansen tego miejsca musi być bardzo ciekawy. Co do Argos, to znam ten sklep, mają tam fajne rzeczy, lubię sobie pooglądać na internecie.
    No i nie ma to jak angielska zieleń, zauważyłam nawet,że tam nawet w zimie trawa jest bardzo zielona.
    Kasia

    OdpowiedzUsuń
  3. Jaskrawe kolory faktycznie nie pasuja. Jak dla mnie pasuje jedynie do miejsc dla dzieci. W Anglii pada non stop, pewnie dlatego ta trawa jest taka zielona. U nas od wczoraj tez pada i jestem zachwycona :) Jeszcze gdyby nie było tak parno i duszno byłoby idealnie :)

    OdpowiedzUsuń