10 lutego 2014

Sztorm "Ruth" w Wielkiej Brytanii

Brytyjczycy nie mają lekko, sztorm o jakże przyjemnej nazwie "RUTH" daje się we znaki chyba wszystkim zwłaszcza Anglikom i Walijczykom. Na zachodnim wybrzeżu powoduje znaczne szkody materialne. Siła wiatru przekracza 100km na godzinę, w Kornwalii dale dochodzą do 10m wysokości, a w niektórych miejscowościach w krótkim czasie spadło nawet 40mm deszczu.
 
Sztorm "Ruth" nad Wielką Brytanią
Najtrudniejsza sytuacja panuje w rejonie Somerset Levels - podmokłej, nadmorskiej nizinie w hrabstwie Somerset zajmującej powierzchnię około 650 km2. gdzie ewakuowano ludzi, a do wzmocnień przeciwpowodziowych zmobilizowano żołnierzy piechoty morskiej.
 

 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
Ewakuowano 140 rodzin ze wsi Moorland po tym jak woda przelała się przez tymczasowe wały przeciwpowodziowe. Premier David Cameron, który w piątek z helikoptera zlustrował podtopione okolice, powiedział, ze to, co widział nasunęło mu skojarzenia do biblijnego potopu.
W hrabstwie Kent obsunęła się ziemia, która zakłóciła ruch pociągów. Pociągi kursują w ograniczonym zakresie na zachodnim wybrzeżu w Dawlish, Devonie, Kornwalii i Cumbrii. Wydano 500 ostrzeżeń przed podtopieniami, z czego dwa bardzo poważne oznaczające niebezpieczeństwo dla życia. Wiele gospodarstw było i nadal jest bez prądu, szacuje się że około 670 w południowej Anglii
w okolicach Newbury, Basingstoke, Bournemouth i Salisbury, a w Kornwalii prądu nie miało ponad 300 domów. Przez podtopienia w całym kraju poszkodowanych zostało około 5 tyś. domów.
 


 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
Powodem takiej pogody w południowej Anglii (której swoją drogą nie było w takim nasileniu od 1910r) uważana jest oscylacja quasi dwuletnia - czyli szybki, wąski i silny prąd powietrzny, który utworzył się w atmosferze nad równikiem.
 
Sztorm w Walii
Oby pogoda się ustabilizowała, Brytyjczycy nie mają łatwo ;)
 

2 komentarze:

  1. Wczoraj słyszałam o tym w wiadomościach. Najpierw Juda, teraz Ruth, powodzie, mogłoby dla odmiany w Anglii spaść trochę śniegu. Wyglądałaby wtedy bajkowo.
    Kasia

    OdpowiedzUsuń
  2. Pamiętam niedawny post o huraganie w Australii. Chyba lepiej żyć w outbacku :) chociaż tam są z kolei burze piaskowe, Czytałam też w poprzednich postach że przeżyliście cyklon jak mieszkaliście na wybrzeżu.
    Ewa

    OdpowiedzUsuń